I co mogę powiedzieć? Zabierałam się do tej książki bez jakiegoś większego przekonania bo w sumie nie miałam na nią planów muszę powiedzieć że dobrze się stało. Obawiam się że gdybym była bardzo nastawiona na tą książkę mogła bym się na niej zawieść lub pomimo wszystko bardzo ja faworyzować choć myślę że nie do końca ta książka na to zasługuje.
Bardzo bym chciała wypowiedzieć się w samych pozytywach na temat tej książki, ale niestety nie mogę. Były momenty że byłam gotowa ją polubić jednak mam za dużo "ale".
Zacznę jednak od pozytywów, żeby tak bardzo was do tej książki nie zniechęcać jednak. Ponieważ to w gruncie rzeczy jest dobre romansidło, tego tam nie zabraknie. Miłość jaką zrodziła się między naszymi bohaterami była szybka bo nastąpiła po tytułowych stu osiemdziesięciu sekundach. Później miłość się kształtowała i rozwijała.
Autorka pokazuje nam jak ta jedna jedyna osoba która kochamy i darzymy wielkim zaufaniem może pomóc nam wyjść z ukrycia i rozwinąć skrzydła. Jak było w przypadku Al
lison która z osoby zamkniętej, nielubiącej kontaktu z innymi ludźmi staje się otwarta, pokonuje swoje demony. Esbenowi także udaje się zrozumieć pewne rzeczy z przeszłości.
Książka pokazuje też pozytywny wpływ internetu. Według mnie jest on zbyt pozytywny, autorka tylko delikatnie musnęła pojawianie się negatywnych osób. Esben potrafi dzięki mediom społecznościowym i dzięki swoim obserwatorom wiele zrobić. Czytając to miałam poczucie ukazanie dość prawdziwego świata i tego jak bardzo już siedzimy w internecie. Jednak powtórzę zbyt mało opisu negatywnego wpływu, według mnie jedna mała scena to za mało, autorka miała bardzo dużą możliwość ukazania tego problemu.
Kolejnym moim problemem była końcówka książki. Jakoś nie mogłam zrozumieć problemu jaki główna bohaterka sobie wymyśliła. Ja potrafię sobie wyobrazić to co Allison przechodziła i wiele zrozumieć ale to co ona wymyśliła po prostu było tak niedorzeczne. Jak myślenie trzylatka, tak mi się to kojarzy.
Miałam bardzo duże przeświadczenie że cała ta scena była wymyślona tylko po to żeby było coś nie tak. Jednak pogodzenie się głównych bohaterów można powiedzieć że było słodkie, co nie zmienia faktu że wcześniej było bezsensu i byłam zła.
Jest to książka której nie polecam jakoś szczególnie ponieważ nie porwała mnie ta historia.